Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 01.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.
( 151 )

zwierciedle, że Pocztmajster siedzący trochę dalej za mną, kiwnął z porozumieniem na niego. Postrzegłem z tego, że tu byłem zupełnie trzecim i nie potrzebnym, i że radziby się mnie pozbyć, lecz musiałem czekać na obiecaną kawę.
— No! odezwał się nareście Bomba, pomilczawszy chwilę, bis repetiter placi, czy jak tam u licha, w tej szalonej łacinie napisano — co znaczy: nie żałuj dla gardła. Hej! Johanko, podaj drugą szklankę.
— Cóż tam Jegomość bredzisz, odparł żywo nie wielki studencik, syn pani Maciejowej, wielce uważany za swoją kulawą łacinę, już