Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

przy Wilskiéj ulicy i — pomoc matki. Dochodu ani grosza mieć nie mogła, zapasu nie miała, a obrona w sprawie kryminalnéj i inne procesa z wierzycielami ciągłych wydatków wymagały.
Pętlakowski przychodził po pieniądze, choć wiedział dobrze, że ich nie było, i tłumaczył się potém iż sparaliżowanym został nie mając ich w porę.
— Wszyscy potem powiedzą — winien Pętlakowski, a cóż on zrobi grosza nie mając przy duszy. Stracę reputacją Bóg świadkiem — tyle wszystkiego!
Baranowski, najlepszych chęci człowiek, jak największa część szlachty polskiéj, pieniędzy nie miał nigdy, kredytu mało. Cała nadzieja na pani Wojskiéj spoczywała.
Z tą znowu, nawet córce sprawa łatwą nie była. Z tego co miała wyzuwać się nie mogła, nie chcąc na łasce dzieci pozostać.
Codzień prawie ktoś do dworku ze złą nowiną i smutną przychodził twarzą. Sprawa jawnie obrót brała niedobry, Pętlakowski coraz dziwniéj bałamucił, gadał wiele, a potajemnie ujęty przez wierzycieli Chorążego nie robił już nic, narzekał tylko. Lamentował, sykał, na ludzi składał winę. Pana Boga nieustannie wzywał na świadectwo i w pomoc — rozpaczał, płakał na-