Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

Karola naraził, który dozwolił mu się wytłumaczyć, lecz wywdzięczył tysiącznemi drobnemi upokorzeniami.
August w ostatku wybrał się z Warszawy... Nie obchodziło go to, że się miał spotkać z wrogiem... Czekała nań za to śliczna Cosel i ten niezrównany, pocieszny jarmark lipski, ówczesne Saturnalia książąt niemieckich.
Piękna Urszula patrzyła na to wszystko zdaleka, Stojąc na uboczu, cichutko i bałamucąc dopóty ks. Aleksandra, dopóki się on jej dawał czarować i więzić... Jedno pono wspomnienie, ożenienia, podszepnięte naostatek, spłoszyło młodzieńca...
Ona, chciała być dla niego wdową po królu, on znał w niej tylko ulubienicę nienawistnego człowieka...
Jednego dnia... nie stało Sobieskiego we Wrocławiu; a potem miało wkrótce i Augusta zabraknąć w Polsce.
Aurorze Königsmark tak dobrze było w Dreznie i w przyjaźni z Augustem?... Cicho wciągnęła Lubomirska do swego domu w Dreznie i dnia jednego ukazały się kolebki księżnej Cieszyńskiej w ulicach. Z Königsmarkową padły sobie w objęcia i rozpłakały się.
— A! co za okropne czasy!! — cicho szepnęła Urszula.
Ten biedny król! — dodała Aurora...
I siadły biadać wspólnie, dopóki nie zaczęły mówić o Coseli.
Cosel na żadną z nich patrzeć, żadnej ze swych poprzedniczek znać nie chciała... głosiła się żoną króla... Cuda prawiono o jej przepychu, samowoli, i obejściu się z Augustem i ze wszystkiemi... Ten jeden przedmiot starczył na długie, niewyczerpane rozmowy, a potem ks. Cieszyńska oczyma już szukała kogoś, aby się za mąż wydała...
Potrzebowała księcia... reszta była już prawie obśjętną... August nieodebrał dotąd nic, była więc dooć