Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

O! o! — odezwał się, popijając — z panami polskimi twardy mieć będziesz orzech do zgryzenia. Oni tu królować nawykli.
August się rozśmiał, pomrugując oczyma.
— Na to mam sposób, kochany bracie — rzekł — patrzcie co się już dzieje na Litwie, tam dwa tak zajadłe obozy stoją przeciwko sobie, iż się nawzajem tępić będą, a jeden z nich okupując zwycięztwo, wyrzecze się swobód. Toż samo przeszczepię do Polski Divide et impera! — zakończył z uśmiechem wdzięcznym. — Stara i nieomylna maksyma, nie chybi ona nigdy, a nigdzie jej łatwiej zastosować jak u mnie.
— Naród rycerski, wojsko... wojsko się niegdy biło dobrze! Byli w Moskwie — westchnął Car.
— Wojsko! — zaśmiał się Sas — wojsko i dziś na popis bardzo piękne. Niektóre pułki skrzydła u ramion mają, ale te czasy przeszły, gdy latały niemi — i nie wrócą. Kopje ich do turniejów się zdały nie do wojny. Szlachta zleniwiała, pól wykarczowali za dużo... z rycerzy stali się chleborobami.
Słuchał Car z uwagą i głową potrząsał.
— Tak — dodał — ja mam wiele do zrobienia w domu, ale u mnie wszystko z nowa poczynać potrzeba, gdy u ciebie popsute trzeba naprawiać.
— Mylisz się bracie — odparł August — u mnie także nowe stworzyć muszę, bo to, co jest, na nic się nie zdało. To są naśladowcy Rzymian i republikanie, a mnie trzeba z nich posłusznych zrobić poddanych.
— Życia ledwie stanie na tę robotę — rzekł Piotr.
August nalany puhar potrącił o kielich Cara, który się zadumał nieco.
— Bracie, wszystko się dokona, pójdziemy-li zgodni. Wam Karol XII i Szwecya wrogiem i przeszkodą, dla mnie ona jest narzędziem i środkiem. Zuchwały mój kuzynek musi nam ztąd ustąpić. Spuścizną jego się podzielimy.