Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

Kto wie? — powtórzył — możecie być pośredniczką pomiędzy waszym królem a przyjacielem.
Aurora ścisnęła rączki.
— Jam życie dla was i za was dać gotowa — odezwała się — rozkazujcie.
— O! dziś jeszcze nie ma nic do zrobienia dla was — rzekł król — wolałbym go pobić i upokorzyć, niż się z nim układać, ale...
Nie kończąc ścisnął ramionami.
Aurora, której ta wzmianka o pośrednictwie do Karola XII była nadzwyczaj pożądaną i obiecującą na przyszłość, rozstała się z Augustem pełna nadziei i marzeń. Zdawało się jej może, iż odzyska u niego dawne zachowanie i łaskę.
Rozeszła się natychmiast wiadomość o tem po mieście, a Witke, który potajemnie służył księżnie, Cieszyńskiej, przybiegł dowiedzieć się, czy już o swej współzawodniczce była uwiadomioną. Wyszła do niego piękna Urszula, trochę smutna, ale więcej jeszcze znudzona.
— Wiem, że Königsmarek przyjechała — odezwała się — ale ja się jej nie boję! Ani ona, ani żadna go nie odzyszcze raz utraciwszy, chyba na jaką godzinę, gdy będzie bardzo znudzony.
Poruszyła białemi ramionami.
— Nowych się lękam więcej — dodała — a im królowi w Polsce i Inflantach gorzej się powodzi, tem więcej się obawiam, aby dystrakcji gwałtownych nie szukał.
Spojrzała na Witkego pytająco.
— A! nowego niema nic — odparł kupiec — król więcej zajęty, polityką niż miłostkami.
— Wy go nie znacie — wtrąciła Urszula — im gorzej mu się wiedzie, tem gwałtowniej zapragnie rozrywki. Radabym by jej nie szukał gdzieindziej, tylko wśród francuzkich aktorek.
Z tych, którzy na króla codzień mogli patrzeć i do jego towarzystwa dopuszczani byli, z wyjątkiem