Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

Henrjetka z Witkem mówiąc wyśmiewała się ze wszystkich oficerów, którzy jej nadskakiwali, przypinała wszystkim łatki, ale któż mógł zaręczyć za to, że z nimi nie szydziła z niego po cichu?





IV.

W Wielkich Górach rezydencji pana starosty Górskiego, zjechała się gromadnie dla narady wielkopolska szlachta, zagrożona wojną od Szweda. Tu naprzód obudziło się uczucie oburzenia przeciwko Augustowi za podstępne wciągnięcie Rzeczypospolitej w walkę ze Szwecją, gdy wszyscy się przeciwko niej oświadczyli, nikt jej nie chciał, a Karol XII też głosił od początku iż z Rzeczpospolitą chce pozostać w zgodzie i pokoju...
Z całą swą przebiegłością August nie mogąc sobie wyrobić licznego i silnego stronnictwa, rzucał się na wszystkie strony, chwytał najdzikszych pomysłów, zmieniał postępowanie z dnia na dzień.
Ale też w Polsce przyjaciół wcale mu nie przybywało, a codzień odpadał ktoś z pozyskanych.
Gdy wieść przyszła do króla, że się wielkopolanie naradzali i zamyślali o jakiejś konfederacji, czy rokoszu, August nie miał nawet kogo posłać tam na zwiady... Starosta Górski był tam powagą charakteru osobistością znaczącą i znaczną. Lubomirska po kilkakroć to Augustowi powtarzała, że była z nim w powinowactwie. Król, który się posługiwał i kobietami chętnie, a wierzył w ich umiejętność pozyskiwania ludzi, zagadnął piękną Urszulę, czyby rodziny dalszej w W. Polsce odwiedzić sobie nie życzyła..