Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.
99
ZA BŁĘKITAMI

— Prawda? i ja to myślałem — dodał Franio.
Tylko pani Marliczowa chodziła za Okszycem, jak za wyrocznią, notując szczegóły bez ładu, niby wolny słuchacz na uniwersytecie, nie dostatecznie przygotowany do objęcia wykładu profesora. Ale pani Marliczowa pragnęła się jeszcze uczyć przez poszanowanie dla nauki. Wypytywała więc Okszyca o każdy obraz, o każdy kamień napisowy, który jej wpadł w oczy, a pan Stanisław odpowiadał ze słodyczą, bez cienia nawet pobłażliwości w głosie. Czujny był jednak głównie na zapytania lub uwagi Halki.
Ładna panna chodziła już teraz po kościele z pewnem znużeniem, ukrywając je przez wzgląd