Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
103
ZA BŁĘKITAMI

presbyteryum. Poszedł za nią Franio i znaleźli się w pewnem oddaleniu od grupy rozprawiającej. Halka błysnęła nagle oczyma i zapytała cicho:
— Jakim sposobem znalazł się pan w Lublinie?
— Jakim sposobem? Ja oddawna wiem, co pani robi i gdzie jest, dokąd się wybiera — mam swoich szpiegów.
— Tak? To niebezpieczny z pana człowiek... chociaż ja nie mam nic do ukrywania, a także rada jestem zawsze pana widzieć.
— Panno Halino! — rzekł Warecki cicho i gwałtownie, czyniąc ruch ujęcia jej za rękę, który powściągnął. — Byłbym poprostu nieszczęśliwy, gdyby się pani na mnie choćby skrzywiła.