Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
145
ZA BŁĘKITAMI

Świat snów był dla niego drugiem, równoległem życiem, rozwijał się na prawach swych osobnych, z dziecinną, ale potężnie twórczą logiką, a nawet miał poniekąd swój grunt realny, nie zaczerpnięty jednak z dotykalnej rzeczywistości. Okszyc znał naprzykład krajobrazy, nigdy nie widziane na jawie, a powtarzające się w jego snach, niektóre od lat dziecinnych. Pamiętał szczególnie wrażenie tych widoków i wrażenie wracało zawsze takie same, tylko zarysy ulegały małym zmianom. Czasem też zjawiały mu się we śnie nieznane osoby.
Korzystając z paru dni znośniejszej pogody, pan Stanisław wyszukał w parku grupę brzóz,