Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.
168
JÓZEF WEYSSENHOFF

wrotność, ani zdradę. Ale gdybyś o winę pytała, o winę może bezwiedną, to-bym odpowiedział...
— Że zawiniłam?
— Nie bezpośrednio, ale przez brak poszanowania dla mego uczucia, które, wielkie i szlachetne samo w sobie, stało się chorobliwem z powodu twego zachowania się, pani. Mogłaś, przez wzgląd na mnie, zastosować się trochę, pozbyć się różnych błahostek i upodobań, a nawet usunąć Alfreda.
Podnieciła Celinę ta nagana. Rzęsy jej drżały trochę gniewnie, a usta poruszyły się parę razy bez dźwięku. Marszcząc nieco brew, zawołała:
— Jakto? więc ja mam być, według pana, uboczną przyczyną