Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/221

Ta strona została skorygowana.
211
9. LIPCA

mi, opłata w nich tańsza, tam lud, żydzi i wszyscy się kąpią. — Ubożsi zrzucają suknie i idą w morze, nie szukając łazienek, ale często bez sukień wracają. Są także na Chutorze, Langeron’a za kwarantanną, u Renaud, na małéj Fontannie i t. d.
Te, które są na Chutorach, mają niedogodność wielką, że grunt ich kamienisty nogi kaleczy: ale za to woda z pełnego morza większą tam falą przybywa i silniéj uderza. U Greka też w porcie taki jest zawsze w porze i dniach lepszych do kąpieli — scisk i natłok różnego rodzaju osob, młodzieży roztrzepanéj, starców bez wstydu, taka mięszanina naszéj edukacji i humorów, że kąpać się na bardzo szczupłéj przestrzeni w tym tłumie, nie ze wszystkiém miło i wygodnie. Z biédy wolałbym skały u Langeron’a, niż kupę głupców, jakich zawsze można znaleść u Greka w porcie.
Nad brzegiem morza stoi nie szeroki nie wiém doprawdy jakim stylem pobudowany, długi drewniany pawilon, czerwono upstrzony z facjatką o słupkach, gotycką czy może prędzéj turecką. Dzieli się na dwa wejścia, na lewo kobiéty, w prawo mężczyzni.