Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

O sto kroków od młyna znajdowała się niewielka, ze wszystkich stron otwarta szopa, właściwie dach na słupach. Tam przynieśli nam słomy i siana; robotnik na trawie, przy rzecze nastawiał samowar i przysiadłszy w kucki, gorliwie dmuchał w kominek. Węgle, rozpalając się, oświetlały jasno jego młodą twarz.
Młynarz pobiegł obudzić swoją żonę i wreszcie sam zaproponował mi, abym przepędził noc w izbie; wolałem jednak pozostać na świeżem powietrzu.
Młynarzowa przyniosła nam mleka, jaj, kartofli i chleba. Wkrótce samowar zaczął kipieć, zabraliśmy się do herbaty.
Z rzeki podnosiła się para; wiatru nie było; dokoła krzyczały chruściele, przy kołach młyńskich dawały się słyszeć słabe odgłosy. To krople spadały ze szczebli kół, to cienkie strumyki wody przedzierały się przez stawidła.
Rozłożyliśmy małe ognisko; Jermołaj piekł kartofle, ja tymczasem zdrzemnąłem się trochę.
Obudził mnie cichy, stłumiony szept.
Podniosłem głowę: przy ogniu, na wywróconym szafliku siedziała młynarzowa i rozmawiała z moim strzelcem. Już wpierw, po ubraniu jej, ruchach i wymowie, zauważyłem że to kobieta dworska; nie baba i nie mieszczanka — ale teraz dopiero przypatrzyłem się dobrze jej rysom.
Mogła mieć, sądząc z pozoru, około trzydziestu lat życia; chuda, blada jej twarz zachowała jeszcze ślady zadziwiającej piękności; szczególnie podobały mi się jej oczy, wielkie i zasmucone.
Oparła łokcie na kolanach, twarz na rękach,