Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

kto?... Kazać zaprządz do powozu, prędzej! Jedziemy! jedziemy!
Zaczął śpiewać jakiś romans francuski.
— Pan zapewne nie wiesz — ciągnął — że tam u mnie chłopi płacą czynsz. Konstytucya. Cóż robić?! Jednak czynsz płacą akuratnie, co prawda; dawno wziąłbym ich na pańszczyznę, ale mało ziemi i tak dziwię się, jak oni mogą wystarczyć, zresztą c’est leur affaire. Mam tam doskonałego burmistrza, une forte tête, mąż stanu, zobaczysz pan...
Cóż było robić. Zamiast o dziewiątej, wyjechaliśmy o drugiej; każdy myśliwy zrozumie moją niecierpliwość. Arkadyusz Pawłowicz zabrał z sobą taką masę bielizny, produktów, ubrań, perfum, poduszek i różnych nesesserów, że dla niejednego oszczędnego Niemca wystarczyłoby to na cały rok. Przy każdem zjeżdżaniu z góry miał krótką, lecz energiczną przemowę do stangreta, z czego wywnioskować mogłem, że jest porządny tchórz. Zresztą podróż odbyła się bardzo pomyślnie, tylko na jednym, niedawno zreperowanym mostku, zawalił się wóz z kucharzem i tylnem kołem przygniótł mu brzuch.
Arkadyusz Pawłowicz, widząc tę katastrofę, przestraszył się nie żartem i natychmiast kazał zapytać, czy kucharz ma całe ręce?
Otrzymawszy odpowiedź twierdzącą, natychmiast się uspokoił.
Jechaliśmy dość długo. Siedziałem w jednym powozie z Arkadyuszem Pawłowiczem; pod koniec podróży czułem się śmiertelnie znudzonym, tembardziej, że w przeciągu kilku godzin jazdy mój towarzysz wypowiedział już wszystko, co miał do powie-