Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

Westchnęła z trudnością; pierś była jej tak samo nieposłuszna, jak i inne członki.
— Gdy patrzę na pana — zaczęła znowu — widzę, że pan mnie bardzo żałuje. A niema czego zbyt żałować, oto naprzykład powiem panu, że ja czasem i teraz... wszak pamięta pan, jaka byłam niegdyś wesoła... ja i teraz jeszcze piosnki śpiewam.
— Śpiewasz, ty!
— Tak, śpiewam, różne stare piosnki. Wiele ich umiałam i nie zapomniałam. Tylko tanecznych pieśni nie śpiewam; w obecnem mojem położeniu nie godzi się.
— Jakżeż ty tak śpiewasz — w duchu?
— I w duchu i głosem. Głośno nie mogę, a jednak śpiewam. Mówiłam panu, że tu przychodzi do mnie dziewczynka. Sierotka, bardzo pojętna. Oto ja ją nauczyłam; cztery piosnki już umie, nie wierzy pan... ja zaraz...
Zebrała siły. Myśl, że ta nawpół umarła istota zamierza śpiewać, wzbudziła we mnie pomimowolny przestrach, lecz zanim mogłem wymówić jeden wyraz, w uszach moich zadrgał przeciągły, ledwie dający się dosłyszeć, ale czysty i pewny dźwięk, za nim nastąpił drugi — trzeci. Śpiewała, nie zmieniwszy wyrazu swojej skamieniałej twarzy, ani oczu. Dziwnie dźwięczał ten biedny, wysilony, kołyszący się, niby obłoczek dymu, głosik. Zdawało się, że całą duszę chce w nim wylać. Już nie doznawałem przerażenia, ale jakiś żal niewypowiedziany ścisnął mi serce.
— O! nie mogę — rzekła nagle — siły już nie mam! tak się ucieszyłam, zobaczywszy pana.