Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

dziła starych moich przyjaciół — dębów i jesionów; uschłe, obnażone, gdzieniegdzie tylko pokryte suchotniczą zielonością, smutnie wznosiły się nad młodym gajem... Niektóre, jeszcze obsypane liśćmi u dołu, jakby z wyrzutem i rozpaczą, wznosiły do góry swe obumarłe, obłamane gałęzie,... na innych z pośród liści, chociaż nie obfitych, nie tak gęstych jak przedtem, sterczały grube, suche, martwe sęki; z niektórych już kora spadała u dołu, niektóre nareszcie obaliły się zupełnie i gniły
Ktoby się mógł spodziewać! Cienia w Czapłyginie nigdzie nie można było znaleźć! Cóż, myślałem sobie, patrząc na umierające drzewa, wstyd wam i gorzko!
— Dlaczegóż to, Ardalionie Michajłowiczu — rzekłem — dlaczego nie kazałeś pan ściąć tych drzew zaraz w następnym roku? Wszak teraz nie dadzą za nie ani dziesiątej części tego, co byliby dali wówczas.
Wzruszył ramionami.
— Zapytaj pan cioci... kupcy przychodzili, pieniądze przynosili, naprzykrzali się...
— Mein Gott, mein Gott — wolał na każdym kroku von der Kock. — Jaki szkoda, jaki szkoda!
Szczególniej wzbudzały jego współczucie leżące na ziemi dęby i rzeczywiście, niejeden młynarz drogoby za nie zapłacił. Dziesiętnik Archip zachowywał niezamącony spokój i nie żałował drzew; przeciwnie, przeskakiwał przez nie z przyjemnością i uderzał po nich biczykiem.
Dążyliśmy do miejsca, w którem rąbią, gdy nagle dał się słyszeć łoskot padającego drzewa, a za