Strona:Jadwiga Marcinowska - Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

— „A z trzecim waszym synem. Dwuch tu jest, a trzeciego niema. Czy wy już o nim ze wszystkiem zapomnieli, panie gospodarzu?“
Temi słowami dopytywał się Bąk, nieszczęśliwy, ścigany jak zwierz po drogach, rozbójnik Bąk, który się dawniej nazywał Jaśkiem i wtedy był pierworodnym synem w tej chacie. Ciągnęło go zajrzeć do niej po tylu latach i zapewne po raz ostatni w życiu. Dlatego z trudem ku niej drogę swą nakierował w ten wieczór zimowy. Nikt go nie poznał, tylko staremu ojcu stawało się jakoś dziwnie i coraz dziwniej. Od nikogo też nieszczęśliwy nie pragnął być poznanym tylko od tego starego, a surowego ojca.
Mikuła na pytanie o Jaśku zrazu niechętnie odpowiadał, ale potem zwolna, opanowało go wzruszenie i chęć zdjęła opowiedzenia dziejów owego niegdyś umiłowanego syna. Opowiadali we dwoje ze starą babą ciotką. Mikuła pomaleńku mówił, jeszcze z ciężkością; baba prędko i wiele.
Sprytny był ten Jasiek i zdolny i do wszystkiego śmiały. Z nierozwagi, z krewkości młody napytał sobie niedoli. Zasądzono go na trzy lata więzienia. Po upływie tych lat powrócił jakże zmieniony. Nauczyli go w więzieniu wszystkiego: pijatyki, złodziejstwa, wybiegów. Ojciec, który go bardzo miłował, zląkł się teraz o całą przyszłość syna i o ile mu dawniej pobłażał, o tyle obecnie postanowił surowością wybić mu z głowy złe nauki i przykłady. A w surowości tej nie znał już miary, tak że Jaśko znękany zabrał się w świat i odtąd nie było o nim wieści.
Tymczasem do chaty naschodziła się cała gromada; najpierw dziewczęta z kądzielami, a potem i parobcy, zaczynała się wieczornica.
Więc jak to zwykle, rozmowy, pieśni, przekomarzanie się dziewczyn z chłopcami, później zagadki, później stara babula bajkę opowiadała. Rozweselił się młodszy syn gospodarski, Aleksy, umyślił lepszą nad to wszystko sprawić zabawę, a mianowicie baby i dziewczyny nastraszyć. „Wysunął się do sieni, a po dwuch minutach z trzaskiem drzwi otwierając, na całą izbę krzyknął: „Ratujcie, ludzie! kto