Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

chodzi się z ram współczesności naszej. Dziwne to, a prawdziwe. Można najzupełniej zatracić poczucie własnej, teraźniejszej epoki. I zatraca się; mgłą przysłonione są granice wieków.
Stało się tak, bo wszakże nie jedziemy „coś zwiedzać“. Ani porównywać, ani nawet oceniać. Tu jest pielgrzymka w całem znaczeniu tego wyrazu. Dążymy — aby stęsknioną, ludzką duszą dotknąć się bezpośrednio wspomnień nieprzepłaconych i brzegów błogosławionej wyspy, zachwyconego bytu. A wyspa owa przecież na oceanie czasu.
Utrzymuje się to wyjątkowe usposobienie z powodu bardzo mizernego zainteresowania się dzisiejszą Grecyą, jej obecnymi mieszkańcami, obecnym stanem. Właściwie zainteresowanie się jest żadne. Nowożytne Ateny to nie Roma, żyjąca ciągłością wieków; zawsze wielka, zawsze skarbnica, bijące rozmaicie ale bez przerwy źródło.
Nic podobnego w krainie, kędy była Hellada. Przerwała się żywa nić tak dawno; zakończył się w sobie, zamknął i stężał cudowny świat. A potem strasznem brzemieniem zwaliły się jedne na drugie hańbiące wieki niewoli. Wyjałowiły glebę, wyżarły wszelki dobytek ducha.
Dziś nic!
A raczej nic wspólnego między tem no-