Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/67

Ta strona została przepisana.

niebawem dostarczył wierteli 444½, a 20 w targu jako przyczynek. Burmistrz, Stanisław Kopeć, płacił po 10 gr. wiertel jeden. Murarzom też zaraz dano 50 złp. i murowali ciągle, biorąc co tydzień 10 złp. Z wapnem zaś uradzili panowie rajcy inaczej. Zgodzili wapiennika i palili ciągle, od czerwca aż do września, płacąc od pieca 4 złp., a niejaki Wójcik łamał kamień wapienny, dziś miastu nieznany.
Gdy zaś jaki kawał muru stanął, zaraz go pokrywano. A był cieśla doskonały, sprowadzony z Wiśnicza naumyślnie. Najprzód zrobił kopułę na wieżę kościelną, której wizerunek drewniany przedtem uczynił wedle rysunku, wprzód sporządzonego[1]. Tramów także nawieziono z miejskich lasów, przyczem jeden przedmieszczanin, który je wiózł, o mało życia nie postradał, tak go tram przywalił. Tarcic też nakupiono podostatek, a gonty panowie rajcy w lecie w Paszynie robić kazali, sprawiwszy naumyślnie ośnik i dwa strugi do fugowania i nakazawszy naprawić piłę miejską, którą, nawiasem mówiąc, zegarmistrz miejski[2] wyostrzył. Musiała więc być dobrą, a panowie lunarowie nie nadaremno cały tydzień w Paszynie bawili, zajadając miejskie, w rejestra zapisane pieczenie i popijając piwem. Siedzieli tam zaś tak długo, gdyż uczyli chłopów gonty robić, zakrapiając ich gorzałką[3].
Nakupiono też łyczaków[4] podostatek do wiązania rusztowań, boć wtedy najwięcej wisząc w powietrzu na lipowem łyku, naprawiano mury baszt i wież wysokich. Płacono zaś łyczaka półtorakiem. Za jednem opatrzono też i bramy z furtkami i baszty.

Zaczęto od więgierskiej bramy. Baszta obok niej pod gontem przed dwoma laty pobijana, więc w dobrym stanie. Zato zwody u niej były już dużo nadpsowane. Wprawdzie blachy, któremi u spodu zwód obity, aby zwiedzony od ognia był bezpieczny, niedawano wszystkie 12 naprawione i nowymi gwoździami przybite; ale skoble były stare, więc ich 11 odmieniono, a łańcuszki dwa do zwodu i wrzeciądz z skublem[5] dano nowe. Sprawiono też naumyślny cebrzyk do wyciągania ziemi z pod zwodów tej bramy. Oleju do zwodu kupiono za 2 gr. Okna na „organki“[6], chociaż troszkę pęknięte,

  1. Distributa f. 55.
  2. Był niem wówczas Piotr Rojewski.
  3. Distributa f. 59.
  4. Łyczak — powróz z łyka lipowego.
  5. Wrzeciądz — łańcuszek krótki u drzwi, zapora; skubel, skobel — haczyk u drzwi, o który wrzeciądz zakładają.
  6. Organy, organki — machina, składająca się z wielu rur muszkietowych na jednem łożu osadzonych, tak się stykających, iż za je-