Strona:Jan Sygański - Wyroki ławicy sandeckiej.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

wskiemu w Rożnowie“. Spotkała ich zato, jak zwykle w podobnych wypadkach, surowa kara. Mocą wyroku z dnia 21. marca 1662, Ferens z Piotrowej i Krzysztof Gądek byli żywcem ćwiertowani na cztery części, a potem powieszeni na szubienicy. Dnia 28 marca 1662 zapadł wyrok na Piotra Zagórskiego: ma być ćwiertowany na cztery części, a głowa jego zatknięta na włóczni. Nakoniec 3. kwietnia 1662 Kazimierz Dębowski za zabójstwo Marcina Zawadzkiego skazany na powieszenie żywcem za żebro na żelaznym haku[1].

22. Pan Stanisław ze Żmigrodu Stadnicki[2] właściciel części Kruźlowej, pojmawszy i odstawiwszy Jana Wrzecionka do Nowego Sącza, tak swe żale zawodził: „Mnie wielce łaskawy panie wójcie z radnymi kolegami! Nie jest to ukryta od wiadomości rzecz, jako niedawnego czasu t. j. w nocy 5. października 1662, zbójcy wszedłszy do górnego mieszkania mego dworu w Kruźlowej, nie tylko wszystkie dostatki moje wybrali, ale też i mnie samego, gdybym nie był uszedł, byliby wprzód męczyli a potem zabili. Ponieważ tej zbrodni głównego sprawcę, Jana Wrzecionka młynarza z Kruźlowej, do rąk moich dostałem, dlatego przeciwko niemu tę moją skargę przedkładam i proszę o sprawiedliwość z niego“. Z dalszego sądowego śledztwa pokazało się, że młynarz Grzegorz Wojakowicz z Kruźlowej z synem swoim Jakóbem, przez trzy tygodnie namawiali Jana Wrzecionka, „żeby im pokazał sposób, jakoby przystąpić do wyrabowania jegomości pana Stadnickiego w Kruźlowej“. Odpowiedział im Wrzecionko, że najlepiej przez górę, ale trzeba drabiny. Przystawili tedy drabinę do dworu pana Stadnickiego i weszli do wnętrza mieszkania wraz z innymi zbójcami, których w lesie zdybali. Tu zrabowali złoto, srebro, klejnoty, szaty i inne rzeczy. Przy tym rabunku zdarzyła się niepocieszna przygoda: „Jakób młynarczyk, znalazłszy ładunki, natkał ich w zanadrze. Potem zaciął siekierką worek strzelniczego prochu, który wisiał na ścianie, a że miał w drugiej ręce zapaloną pochodnię, proch padł na pochodnię i zapalił się, a tegoż Jakóba tak bardzo opalił i suknię na nim do szczętu przepalił, że go w kaftan pański łosi[3] uwinęli i do ojca jego, Grzegorza Wojakowicza, zanieśli“. Sąd rozważywszy, że Jan Wrzecionko już trzy lub cztery tygodnie przedtem wiedział dobrze o przyszłym napadzie i zrabowaniu dworu pana Stadnickiego, a przecież nic panu swemu o tem nie doniósł, skazał go na ćwiertowanie żywcem na cztery części, mocą dekretu z 15. grudnia 1662[4].

  1. Str. 168—191.
  2. Stanisław Stadnicki, zwany dyabełek, syn głośnego Stanisława ze Żmigrodu (łańcuckiego dyabła), w r. 1626 sprzedał połowę a zaraz w dwa lata później i całą resztę dóbr łańcuckich Stanisławowi Lubomirskiemu, wojewodzie ruskiemu. Po sprzedaniu Łańcuta przeniósł się do Dąbrówki w powiecie sanockim. (Wł. Łoziński: Prawem i Lewem. T. II. str. 525. Lwów 1913). W roku 1633 nabył w Sandeckiem Kruźlową i Starąwieś od Stan. Lubomirskiego (Morawski: Aryanie Polscy str. 219).
  3. Ze skóry łosia, bardzo modny u wielu panów w XVII. wieku.
  4. Str. 192—202.