Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/63

Ta strona została uwierzytelniona.

Anielka zatrzymała się nagle.
— A chętnie chodzisz do fabryki? — zapytała.
Jakób ze zdziwieniem skinął głową. Właściwie nigdy o tem nie myślał. Przecież ojciec jego chodził do fabryki, a kiedyś nawet podobno i dziadek.
— A ty? — zwróciła się Anielka do Magdzi.
— Od czasu, jak ty pracujesz, chodzę bardzo chętnie, — odparła przyjaciółka, poczem zakaszlała.
Anielka podała Magdzi buteleczkę z lekarstwem. Było ono podobno przyrządzone na winie. Magdzia powinna była co godzinę kilka kropel wypić.
— Ten głupi kaszel, — narzekała, — w żaden sposób nie mogę go się pozbyć. Może wczoraj wieczorem za długo siedziałyśmy na ławce.
Dziewczynki spojrzały na siebie i wybuchnęły głośnym śmiechem.
— Dzisiaj wieczorem znów idę na lekcję! — cieszyła się Anielka, — później pokażę ci wszystko, czego się nauczyłam, dobrze, Magdziu?
— Czy mogę pójść z tobą? Będę czekała przed domem. O, Anielciu, przecież nam tak dobrze razem! — Magdzia położyła rękę na ramieniu Anielki.
Z rękami wsuniętemi w kieszenie spodni, kroczył tuż za dziewczynkami Jakób Brzózka.
I tak było jednakowo z dnia na dzień. Gdy ktoś szukał Anielki, zawsze znajdował przy niej Magdzię, a gdy się czegoś chciało od Magdzi, dostrzegało się zazwyczaj pytające oczy Anielki. Co wieczór siadywały obydwie za domem Anielki, a gdy już i babcia nie mogła dłużej słuchać tych koncertów, przeniosły się na polankę pod lasem, gdzie grały na mandolinie i śpiewały bez końca. Jednak-