Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/73

Ta strona została uwierzytelniona.

chciała ukraść, nie, nie! Co oni mówią! Jakie dziwne miny robią! Tylko dlatego, że sznur się poniewierał i nikomu nie był potrzebny, postanowiła zabrać go do domu. Szewcowej mógł się przydać do wieszania bielizny, myślała Magdzia. Na miłość boską! Blada, z wypiekami na twarzy, stanęła Magdzia w kuchni.
— Matko! Matko! Czy mam zaraz zanieść ten sznur majstrowi? Przecież nie jestem złodziejką! Matko, ja nie ukradłam!
— Ach, jaki wstyd! — jęczała żona grubego szewca. — Cała wieś mówić będzie o tem. Nie, nie, majster i tak ci nie uwierzy, gdy mu opowiesz. Już ja go znam. Zawsze nas nienawidził. Ojciec jego rozniósł kiedyś po wsi, że zeszłej zimy kradliśmy drzewo powroźnikowi. Hańba! Boże święty i Panie, pocoś przynosiła ten sznur!... Co teraz poczniemy? Ptzecież nie możesz go z powrotem zanieść do fabryki, bo mógłby cię ktoś podpatrzeć! A wtedy! Policja mogłaby cię od nas zabrać i stracilibyśmy te kilka groszy za twój wikt. I tak uważają nas za najgorszych w całej wsi. Gotowi powiedzieć, że namówiliśmy cię do kradzieży. Nie, nie! Trzeba jakoś pozbyć się tego sznura, to jest jedyna rada. Ale gdzie go podziać? Przynieś go, Magdziu. Przynieś go pod fartuchem. O, mój Boże!
Drewniane schody zatrzeszczały. Żona grubego szewca śpiesznie pobiegła na poddasze.
— Wsunę go za tę belkę, — szeptała, — tutaj go nikt nie znajdzie. O tak!... Ale żebyś nie pisnęła o tem nikomu ani słowem, bo gotowaś sprowadzić nam na kark policję. Dzięki Bogu! A teraz