Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/110

Ta strona została uwierzytelniona.

li! — szlochała najstarsza córka właściciela oberży. — A razem z dzieckiem spali się ten piękny nowy wózeczek!
Anielce nagle zrobiło się tak dziwnie smutno, że mimowoli także zaczęła płakać. Ocknęła się dopiero, gdy przebiegający obok niej Stasiek, zawołał:
— Chodź prędko, Anielciu, pomożesz nam wodę nosić!
Anielka pobiegła za bratem.
Oberża „Pod Niedźwiedziem” do połowy już była spalona, a wieśniacy troszczyli się teraz tylko o to, aby pożar nie przeniósł się na sąsiednie zabudowania.
— Dzięki Bogu, że wiatru niema, — odezwał się stolarz Ulrich do powrźnika Hieronima, — bo gdyby tak wiatr jeszcze, to cała wieś poszłaby z dymem. Aż się myśleć nie chce, coby to było.
Gdy nadeszła noc, ogień wreszcie został ugaszony. Z pięknego wysokiego budynku oberży „Pod Niedźwiedziem”, zostały tylko murowane ściany. Dym wciąż jeszcze wznosił się ku górze, przepełniając całą wieś nieprzyjemnym zapachem spalenizny.
Kilku gospodarzy zostało przy pogorzelisku na całą noc, inni śmiertelnie zmęczeni, udali się do swych domów. Jakiś uprzej-