Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/114

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tam na początku łąki wykopiemy dołek. Potem ustawimy komin z ziemi, aby dym mógł się wydostawać nazewnątrz. W kieszeni mam papier i zapałki. Ja biorę się do kopania dołu, a ty Anielciu, uzbierasz drzewa.
Anielka poczęła śpiesznie obrywać suche gałązki z okolicznych drzew i krzewów i znosić je siedzącej na ziemi Stefci. Kawałkiem patyka Stefcia wykopała dość duży dołek, poczem zwróciła się do nielki:
— Chodź, ty kop dalej, a ja ustawię komin.
Anielka przysiadła na ziemi, Stefcia zaś wzięła drugi patyk i zaczęła nim borować w ziemi dziurę. Policzki jej zarumieniły się od wysiłku.
— Patrz, Anielciu, — zawołała po chwili, — jestem już patykiem na dole.
I istotnie, w małym tunelu podziemnym pojawiła się drobna rączka Stefci, która dotknęła w pewnej chwili ręki Anielki.
— Jak się masz, dzień dobry! — śmiała się Anielka, podając Stefci umazaną w ziemi rękę. — No, teraz można zapalić!
Stefcia zebrała pośpiesznie suche gałązki i papier, włożyła to wszystko do dołka, potarła zapałkę i wesoły płomień strzelił ku górze.
— Dołóż jeszcze gałązek.