Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

i połać słoniny, pokrojona na duże kawałki. Gospodyni zaczęła krajać chleb.
— Trzebaby się naprzód czegoś napić, — zaproponował gospodarz. — Hej, Anielciu, podaj tu ten dzbanek, tam jest mleko. I przynieś szklanki!
— Ten drugi dzbanek też możesz przynieść, — dorzuciła gospodyni, — przyniosłam w nim zimną kawę.
Przy Anielce, siedzącej pod jabłonią leży, spory kawałek chleba i kawał słoniny. Matka podaje dziewczynce kubek zimnej kawy. Ach, z jaką przyjemnością wypija to Anielka! A potem zaczyna jeść z prawdziwym apetytem.
— Dobra słonina, co? — szepcze wesoło starszy brat Anielki, Stasiek.
Anielka kiwa tylko głową. Jeszcze nigdy obiad jej tak nie smakował.
A upał zmaga się z każdą chwilą. Wojtek zjadł już i położył się na trawie, to samo zresztą uczynił gospodarz. Anielka postanawia pójść za ich przykładem. Przygląda się teraz chrząszczykowi, który z wysiłkiem ciągnie okruszynkę chleba po trawie. Też się biedak musi napocić.
Po niebie wędrują duże, szare obłoki.
— Może jeszcze dzisiaj burza będzie, — odzywa się gospodyni zatroskanym głosem,