Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.

rach ryczą. Od strony kościoła rozlega się znowu trwożny dźwięk dzwonów. Zdają się te dzwony bezradnie wzywać pomocy. A gdy wieczór poczyna zapadać, ojciec Anielki podjeżdża na podwórze drabiniastym wozem. Zabiera babcię, matkę i dzieci i zawozi wszystkich do sąsiedniej wioski, położonej nieco wyżej, tam, gdzie woda nic złego uczynić nie może.
— Bóg jeden wie, jak długo potrwa ta powódź, — mówi.
Na serduszku Anielki leży dziwny ciężar. Dziewczynka siedzi cichutko, spoglądając na wodę, w której konie niemal pływają. Dzieci będą spały dzisiaj w obcej chacie. Ojciec, matka i babcia wcale się nie kładą. Będą czuwać.
Nazajutrz rano niebo się jakoś przejaśnia.
— Deszcz przestał padać koło północy, — oświadcza ojciec, — teraz woda zacznie trochę opadać.
Do wszystkich serc wstępuje iskierka nadziei. Woda istotnie opada i rzeka wraca do swego dawnego koryta.
— Niech Bogu będą dzięki, — wzdycha babcia.
I pod wieczór wszyscy wracają do opuszczonej zagrody. Ale jakież tu spustosze-