Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/45

Ta strona została uwierzytelniona.
Zbieramy drzewo.

Liściaste drzewa przybrały się w jesienną szatę i połyskiwały szczerem złotem w jasnem słońcu. Ale w samym środku lasu, w pobliżu obszernej polany całe mnóstwo młodych drzewek pod uderzeniem siekiery waliło się na ziemię. W lesie rozwielmożnili się drwale. Wycinali drzewa jedno po drugiem, potem zaś obnażali je z gałęzi. Wszędzie słychać było głośne uderzenia siekier. Przerażone ptaszęta przeskakiwały z gałęzi na gałąź z trwożliwym szczebiotem, a i przy tej robocie dokoła drwali uganiały się dzieci.
Dzieciaki przybiegały tu ze wsi, aby zbierać odrąbane gałązki i zanosić je do domu na opał.
— Te gałęzie będą dla mnie, — wołała Anielka, układając wiązkę zrąbanych gałęzi i związując je sznurkiem. — Stasiu, pomóż mi! — Obydwoje związali gałązki i pociągnęli je po pochyłości pagórka.
— Hau, hau, — szczekał Filuś, mały piesek sąsiada. Prawdopodobnie sądził, że tem szczekaniem pomaga dzieciom.
Anielka ciągnęła swoją wiązkę, a pot spływał jej strumieniami po twarzyczce. Gdy wreszcie dobrnęli do stromej pochyłości, Stasiek zaproponował: