Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/68

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiesz, twój ojciec napewno umrze, — rzekła Cesia pewnego wieczoru. — Moja mama dzisiaj o tem mówiła.
Anielka gwałtownie potrząsnęła główką:
— Nie, nie, to nieprawda, nie powinnaś tak mówić! — jęknęła, bliska płaczu — Mój tatuś wyzdrowieje.
Jednakże w nocy, gdy Anielka smacznie spała, obudziła ją matka i każąc narzucić sukienkę, wprowadziła tam, gdzie ojciec od tylu tygodni leżał. Przed domem stał wóz, którym ojca miano odwieźć do szpitala. Jacyś dwaj ludzie okrywali chorego kocami.
— Chodźcie, dzieci, pożegnajcie się z ojcem, bo jedzie do miasta do szpitala, — wyszeptała matka przez łzy.
Ojciec również płakał. Każde dziecko przytulał czule do piersi.
— Bądźcie grzeczni i posłuszni matce! — zawołał, gdy obcy ludzie wynosili go z domu. Matka także wyszła. Obcy ludzie wsiedli na wóz i wóz odjechał.
— Tatku, tatku! — wołało ośmioro drobnych dzieci, ale ojciec nie wrócił.
— Chodźcie, — rzekła najstarsza Amelka do młodszych siostrzyczek i braciszków i zaprowadziła ich wszystkich z powrotem do łóżek.
— Tatusiu, tatusiu, wróć do nas zno-