Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

ka popychali swe taczki tuż za wozem. Wyczekiwali tęsknie, aż któryś z koni podaruje im kupkę nawozu, wówczas ładowali ten nawóz natychmiast na swoje taczki.
W pewnej chwili jednakże wynikła między dziećmi zacięta sprzeczka. Henio począł wołać uparcie:
— Teraz to moje!
A Stefek jeszcze głośniej:
— Nie, złodzieju, to nasze!
Wreszcie obydwaj chłopcy chwycili się za włosy, a Anielka poczęła okładać biednego Henia swoją miotłą. Henio nie był silnym chłopcem, Zaczął nagle płakać i przysiadł bezradnie na swoich taczkach. Anielce żal się Henia zrobiło.
— Słuchaj, Stefciu, oddajmy Heniowi tę kupkę nawozu! — zwróciła się do brata z prośbą. — Przecież jego taczki są prawie puste.
Z zapałem poczęli przerzucać najpiękniejszy nawóz do taczek Henia.
— Teraz już jesteś zadowolony? — zapytała Anielka.
Henio skinął głową i jak prawdziwi przyjaciele wszyscy troje popychali znowu swoje taczki. Wóz z mąką odprowadzili aż do sąsiedniej wioski, poczem z napełnionemi taczkami wracali w wesołym nastroju