Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.



Zanim się zajmę szachrajską spółką, którą założył Czarli, muszę opowiedzieć, jak zakończyło się posiedzenie kooperatywy.
Bo pani spytała się nazajutrz:
— No, jakże się udało?
— Doskonale, proszę pani. Z początku Fil troszkę przeszkadzał, ale zaraz się uspokoił.
Dlaczego powiedziano o Filu? Przecie trzeba było powiedzieć tylko, że doskonale; wtedy pani chętniej pozwoli na łyżwy; a śnieg akurat spadł w nocy, ale akurat taki, jak potrzeba, żeby lód był doskonały, — nie za twardy i nie za śliski. No, dobrze. Ale jak już raz na kogoś powiedzą, że łobuz, potem inny może dziesięć razy więcej dokazywać i przeszkadzać, a nikt inaczej nie powie, tylko:
— Fil.
Albo:
— Rozumie się, Fil.
To: »rozumie się« — najbardziej złości. Nic się właśnie nie rozumie, a uczepią się jednego i już wszystko na niego zwalają. Niech się Fil chce raz dobrze sprawować, i tak nic z tego nie będzie. Więc mu nawet nie warto.
Dopiero później Dżek sobie przypomniał, że pierwszy najgłośniej zaczynał się śmiać z żartów