Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

sze, to aż włosy stają na głowie. Taki „Żyd wieczny tułacz,“ albo „Monte Christo,“ albo największy na świecie pisarz i literat, Henryk Sienkiewicz, albo nasz wieszcz i mistrz, Adam Mickiewicz... Ja panu mogę pokazać wszystko, od podziemi aż do największych pałaców, — a potem pan dopiero weź się do pióra, — i pisz dla ludzi i dla pokoleń...
Chmury walą na niebie. Ciemno i samotnie — i mroźno, — i duszno, — i ciężko, aż tłoczy.
— Chodź pan, to się jeszcze napijemy... Jak tu zamknięte, to gdzieindziej otwarte, — i tak ze wszystkiem.

„Ej dzieweczko, dzieweczko, dziewuszko,
Twoje łono — gwiazdy dwie“.

Uszczypnął przechodzącą dziewczynę.
— Won, ty pijaku!...
— Cooo? Coś ty powiedziała?... Chodź tu, psiawiaro, słyszysz?... Chodź tu, niewolnico, kiedy męż...czy...zna ciebie woła... Rozumiesz, psiakrew, — męż...czy...zna, — ja — męż...czy...zna.
— Zostaw ją pan.
— Pan się za nią nie ujmuj... Pan myśli, że kobieta — to co? Ona wiedziała, że nie mam rubla, to mi powiada: won... Ja wiem, — ja wszystko wiem, — ho, ho!... Honor, to rubel, — miłość, to dwa ruble, a cnota i wierność, o ho,