Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieścia rubli, złożono kaucję na kolei, i ojciec Tomka włożył bluzę i numer tragarza kolejowego.
Zaczęły się dnie obfitości.
Tragarze kolejowi, jak wogóle ludzie, dzielą się na szczęśliwych i mniej szczęśliwych. Jeden za dwa kosze z bagażu i trzy ręczne pakunki otrzyma z targiem złotówkę, drugi za lekką walizkę i parę ukłonów, otrzyma rubla „na piwo“.
Ojciec Tomka należał do szczęśliwych: na ogół więcej liczył sutych napiwków, niż inni.
Trudno tragarzowi nie pić. — Dźwiga, nie wysypia się, a przytem ciągła gorączka, pośpiech, zatargi z kolegami i publiką, niestały zarobek, oddalenie od rodziny — wszystko to jakoś się składa.
I ojciec Tomka stał się pijakiem z fantazjami.
Czasem wracał do domu ze śpiewem, oddawał żonie pieniądze, obiecywał więcej, dziewuchom przyniósł pierniki, nawet Tomka nie ofuknął. Innym znów razem kobiecie nawymyślał, córki skrzyczał, a Tomka w pysk, bo go nie lubił. To znów tydzień cały w domu się nie pokazał.
Chciała pani naczelnikowa zrobić dobrze, a zrobiła źle.
Koledzy stacyjni nie lubili ojca Tomka. I stało się, że skradziono walizę, powierzoną