Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

Pasażerka zapomniała w dorożce parasol. Grosik zrobił z niego prezent żonie:
— Będziesz miała na święta.
Ignac dostał w skórę, bo rzadko chodził do ochrony i pani mu nie dała ubranka na gwiazdkę.
Chłopcy gromadami chodzą oglądać wystawy sklepowe. Znają wszystkie składy zabawek w mieście:
— A ty widziałeś tego pajaca, co się rusza?
— Żeby ojciec wiedział, jaki ja okręt widziałem.
— A w jednej cukierni jest choinka.
— A ja widziałem takie śliczne, że już nie wiem, ale nie wiem, co to jest.
Rodzice słuchają z zajęciem, dzieciaki się cieszą. Ani im w głowie nie postanie myśl, że mogliby mieć takie cuda.
A starsi zastawiają się, zapożyczają, kupują, — robią zapasy wódki, bo w święta monopol zamknięty.
Sklep monopolowy w oblężeniu. Godzinę czekać wypada.
Przebiorę się za dziadka Mikołaja i będę obchodził izby z prezentami dla dzieci.
Kossowski wie, kim jestem — powiedziałem mu. — Dzielny człowiek! — Cudów dokazał: za trzydzieści rubli nakupił moc wielką piłek, pierników, owoców, lalek, obrazków, krzyżyków — biegał ze mną po Ordynackiej, po Se-