Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

Powiedziałem, że nie dokończę bajki, dopóki go nie przyprowadzą. — Dzieci nie chciały wierzyć:
— To rudziak wiaruski — tłomaczą mi.
— Ja wiem, i chcę, żeby i on słuchał.
Ignac z dwoma starszymi chłopcami puścili się pędem do sieni. Po chwili wciągnęli szamocącego się malca.
— Chodź, głupi: Pan Jan cię woła.
— Jak ty się nazywasz? — pytam rudziaka.
Żadnej odpowiedzi.
— No powiedz, jak matka na ciebie woła?
— Matka woła: cholera, a oni: rudziak — powiedział cicho i szybko, patrząc w ziemię.
Pocałowałem go w czoło. Spojrzał na mnie nieufny, z miażdżącem zdziwieniem w oczach smutnych.
Dlaczego dzieciska tak chętnie złażą się na moje bajdy, tak daleko sławę moją roznoszą, a niechętnie mówią o ochronie?...
„Pani“ z ochrony kupiła nową linję do „łap“!!...
Dzieci bawią się tu w ślub, w pogrzeb, cyganów, złodziei i pijaków...

Zośka.

Zośka ma pięć lat.
„Zośka nie kocha taty, bo tata pijus, na