Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mogłeś się zapytać którego z kolegów?
— A bo oni powiedzą? Jak który wiedział, to chciał, żeby mu fundować. I jeszcze naumyślnie tak zakręcił, żeby nie zrozumieć...
Idzie dziś „panu“ winszować nowego roku.
Wstał o szóstej rano; pół godziny czyścił buty, umył się do pasa, uczesał przed lustrem i włożył kalosze.
Wrócił zadowolony: pan posadził ich na krześle, dał po kieliszku wina. Jedli daktyle; ale nie takie, jak w sklepiku, tylko — jak u kupca: każdy osobno.
Dużo opowiadał o panu, o jego mieszkaniu; każdy sprzęt, każdy wyraz, gest — bardzo pamiętał...
Wikta z dziewczętami była winszować pani w magazynie.
Pani pewnie już zaręczona z tym facetem, który do niej ciągle przychodzi; bo i on był, — oboje weseli; żartowali, śmieli się, częstowali panny.
Władek urządza teatr amatorski.
Grali już raz „Bandę zbójecką“. Były afisze, bilety po sześć groszy — i córka rewirowego bezpłatnie. Cała kuchnia pełna była publiczności. Trudności miał co niemiara, bo z takiemi szczeniakami trudno co zrobić. Ale to nic; teraz wystawi „Ogniem i mieczem“.
Kapitał zakładowy trupy Władka wynosi