Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.

malarza pokojowego. A i zdumiał się, jakie tam bogactwa, aż oczy bolały patrzeć. Ale pan Strzałecki uczniów już nie przyjmuje.
— Ja sam, — mówi, — nie mam czasu, a subjekt naumyślnie nie pokaże, jak w chłopcu talent zobaczy. Czekajcie, mówi, aż się szkoła otworzy.
Kazik znów się zbeczał, wyrysował całą scenę z głowy i powiedział, że mogą go zabić, a on do innego fachu nie pójdzie.

∗             ∗

Wikcia trzy noce nie wraca do domu z magazynu, bo karnawał.
— Dziewczysko mi się stera, — mówi Wilczkowa.
— Ma być zdrowa, to będzie zdrowa. Nic jej nie będzie — twierdzi Wilczek.

∗             ∗

Tu mówią:
— Jak bachora nie przywalić robotą od maleńkości, to się tylko złego na ulicy nauczy.
I mają słuszność.

∗             ∗

Ci mali i do teatru się wkręcą, i przy samej pannie młodej stoją na hrabskim ślubie, i wiedzą co gra orkiestra wojskowa na ślizgaw-