Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/335

Ta strona została uwierzytelniona.

stracić. — A dziesiątka — to pół kolacji: pieczeni z kapustą.

∗             ∗

Pan Michał mówi:
— Jak byłem w terminie, com dopiero buty czyścił, — nic więcej, — tom miał w tem swoją dumę, żeby się tak świeciły, jak niczyje inne. — A jak idę przez ulicę, to na nic innego nie patrzę, tylko jak kto ma buty wyczyszczone i że jabym lepiej wyczyścił. — Od takiego szczeniaka było we mnie, żeby dobrze odrobić swoją robotę. Niech sobie mówią, co chcieć, — ja swojego rzemiosła na nic nie pomieniam. — A jak postawię parę kamaszków bez feleru, to we mnie aż dusza skacze. — A inny co? — Skopyci byle jak: prosto krzywo, byle żywo. — Trzeba kochać swój fach — i basta — koniec.

∗             ∗

Pan dyrektor ojca wysłał na montaż, a jego córkę wziął do siebie. Czy ani na chwilę nie poczuł wstydu? — A o jednym z ogólnie szanowanych, o których piszą kurjerki, — mówi kobieta:
— To drań z drani, panie Janie.