Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Inny dyżurny umyślnie zrobił zimną kąpiel chłopcu, z którym się gniewał.
Teror złych sił może się zakorzenić w internacie, zatruwając atmosferę, szerząc epidemje moralne, kalecząc i pustosząc. — I dopiero w atmosferze kłamstwa, wymuszania, zatajania, ucisku, przemocy, cichych rozpraw, fałszywych denuncjacyj, strachu i milczenia, w atmosferze, przesyconej miazmatami moralnego gnicia, powstają epidemje samogwałtu i kryminalnych czynów.
I wychowawca wpadłszy do podobnej kloaki, ucieka, a jeśli uciec nie może, zataja.

23. Rychło dzieci dostrzegą, że dozorca ukrywa przed zwierzchnością, że te zyskują jego względy, które zdobyły pochwałę, narażają na niechęć, gdy z ich winy dozorca usłyszał cierpką uwagę.
Między dozorcą i dziećmi zawiera się cichy układ: będziemy wspólnie udawali, że dzieje się najlepiej, będziemy ukrywali, gdy stanie się „coś takiego“.
I już do uszów naczelnego kierownika w jego zacisznej kancelarji dochodzi niewiele, a poza mury zakładu nie przedostaje się nic. — Dzieci popełniają szereg niedozwolonych i karygodnych czynów, on toleruje je przez nieudolne lub złośliwe niedbalstwo.
Może dlatego dzieci internatu są tak nieśmiałe i milczące, odpowiadają chętnie tylko na