Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

— I teraz fakirzy robią podobne sztuki. — Ogromne tłumy ludzi stoją i patrzą i widzą to, czego wcale niema.
— My prawnicy, znamy to. — Często świadek opowiada w sądzie, co widział, a było zupełnie inaczej. Nie kłamie nawet, ale się myli.
— Więc chcecie panowie, żeby napisać w protokule, że go wcale nie było? — Cóż w takim razie znaczą dowody rzeczowe? — Jak wytłumaczymy wypadki: numer dziewiąty, numer dwunasty, a choćby numer czwarty? — Jeżeli napiszemy, że świat może być spokojny, a jutro albo za tydzień stanie się znów coś takiego albo coś gorszego, co wtedy będzie? — Nie należy ludzi straszyć, zgadzam się; ale wzywając do spokoju, bierzemy na siebie dużą odpowiedzialność.
Do późnej nocy spierali się uczeni; wreszcie zapisali:
„Komisja uczonych stwierdziła, że Niewiadomy działał istotnie na terenie Warszawy“.
Nie duch, nie czarodziej, a Niewiadomy.
Wszyscy obecni podpisali protokuł.

Na trzeciem posiedzeniu psycholog przeczytał charakterystykę Nieznanego, to znaczy, jaki on jest.
— Odpowiadam na zadane mi przez panów kolegów pytania.
Pytanie pierwsze: Czy Nieznany był tylko jeden, czy paru, albo kilku? — Odpowiadam: jest jeden. — Wypadki zaczęły się od cmentarza,