Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

wie, kiedy myśl lotna zdolna jest do czarów, wie kiedy gnuśna, niezdatna do czynu.
Myśl!
Raz silna, młoda i bogata. Myśl! — Czysta, jasna i gorąca. Myśl! — Mądra, odważna, zuchwała. Myśl! — Dzika, dumna, wolna, własna.
Myśl!
Cicha, dobra, smutna. Myśl! Lękliwa, spłoszona, spętana. Myśl! Słaba, senna, ociężała.
Kajtuś bardzo — bardzo zmęczony. Bardzo zmęczona i leniwa myśl jego czarodziejska. — Leniwa i bezsilna.
Niosą go. Wszystko jedno! — Korytarzem, na dół wąskiemi schodami. — Wszystko jedno. — Ich jest czterech dorosłych i silnych, a Kajtuś jeden mały chłopiec. Oni uzbrojeni w rewolwery.
A Kajtuś bezbronny. — Nawet skrzypce i smyczek wyjęli z bezwładnych rąk.
— Nie bój się.
Wcale się nie boi.
— Nic ci się złego nie stanie.
Ani się boi, ani dziwi.
Jest ich czterech.
Wybiegli na ulicę. Jeden niesie Kajtusia. Dwóch po bokach. Czwarty otwiera drzwi samochodu.
Policjant zauważył. Za późno!
Siedzi Kajtuś we środku. Oni dwaj po bokach. Trzeci na przedniej ławce. Czwarty obok szofera.