Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Przyjemniej bez czarów. — Miesiąc upłynął. — Do lasu. — Zabłądził. — Burza. — Gorączka i maligna. — W szpitalu.

Idzie Kajtuś. Pogwizduje wesoło.
Tak mu lekko, jak dawno nie było.
— Pozbyłem się na miesiąc kłopotu, a tymczasem pomyślę i ułożę, żeby głupstw więcej nie robić.
Bo trzeba jakoś inaczej.
Wbiegł do mieszkania i mamę całuje. Nie raz, a bez końca.
— Dosyć, Antoś. Co to za czułości?
Do babci przyskoczył.
— Niech babcia ze mną zatańcuje.
— A tobie co znów do głowy strzeliło?
— Nic. — Jeść mi się chce.
— Chcesz jeść, to nie tańcuj, a gadaj. — Masz, jedz na zdrowie. — A wziąłeś lekarstwo, co doktór zapisał?
— Nie chcę. — Po co? - Zawracanie głowy.
— Nie grymaś, Antoś. Widzisz przecie: poweselałeś, i apetyt ci wrócił.