Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

zmianę trzeba długo czekać. Bo chciał odrazu kiełek, pączek, listek, korzonek, łodygę.
Potem inaczej: już zasiał sam dla siebie. I przyjemnie było wiedzieć z góry, co się jutro stanie.
Tak samo trzeba czary badać i zapisywać. — I nie tylko czary.
Kupił dzienniczek.
Podpisał:
„Pamiętnik“.
Zapisał:
„Wtorek. — Była klasówka z rachunków. Udało się dobrze. Zrobiłem“.
Jeden z pierwszych rozwiązał zadanie. — I bez pomocy czarów.
Tak nawet przyjemniej.

Zapisał:
„Sobota. Zarobiłem czterdzieści groszy“.
To tak było.
Idzie Kajtuś przez targ, a pani idzie z koszem.
Prosi:
— Pomóż. Zanieś ze mną do domu, jeżeli uradzisz.
— Fi, nie takie kosze nosiłem — pochwalił się Kajtuś.
A kosz ciężki.
Bierze. Niesie. Ręce mdleją.
— Czy jeszcze daleko?
— Nie. Tu zaraz.