Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiem jeszcze. Zaraz: „król Maciuś jutro o godzinie szesnastej przyjedzie koleją, żeby aeroplanem przefrunąć pustynię do króla Bum-Druma. Aeroplan też przyjedzie koleją. Więc jak będą wyjmowali aeroplan, niech złamią jakieś kółko, żeby król Maciuś nie mógł fruwać. To jest tajemnica“.
— Rozumiem — powiedział kapitan. Pewnie naszym królom nie podoba się przyjaźń Maciusia z Bum-Drumem. To jest bardzo nieprzyjemny rozkaz. Sami nie chcieli się przyjaźnić z ludożercami, a Maciusiowi przeszkadzają. To jest wielkie świństwo. Ale trudno: jestem oficerem i muszę rozkaz wykonać.
Zaraz oficer zawołał zaufanego żołnierza i kazał mu się przebrać za tragarza kolejowego.
— Na kolei tragarzami są murzyni, więc jak Maciuś zobaczy jednego białego, to go napewno wynajmie, żeby pilnował dzikusów, żeby czego nie zepsuli. Więc masz wykręcić jedno kółko, żeby zepsuć aeroplan.
— Rozkaz — powiedział żołnierz, przebrał się za tragarza i poszedł na stację.
Przyjechał Maciuś, obstąpili go murzyni. Maciuś pokazuje na migi, że trzeba wyjąć tę maszynę, tylko ostrożnie, żeby czego nie zepsuć. Boi się Maciuś, że go nie zrozumieją. A tu nagle zjawia się biały człowiek. Ucieszył się bardzo Maciuś.
— Dobrze panu zapłacę — mówi Maciuś, tylko niech im pan wszystko wytłomaczy i pilnuje.
Tymczasem przybiega kapitan, niby że się dopiero w tej chwili dowiedział o przyjeździe Maciusia.