Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

trzeba mieć końskie siły“. — „Ooo“. — „Tak: jestem żywy i jestem skaranie, i żywy, i trudne dziecko, i utrapienie, i jestem wykapany ojciec“. — „Kto ci to powiedział?“ — „Mamusia, moja matka. Bo mamusi głowa pęka; pan nie wierzy?“ — „Czemu nie? Wierzę“. — „Ja mamusię wpędzę do grobu, a tatuś mówi (mój ojciec), że jestem numer i unikat“. — „Numer, śmiem sądzić, istotnie jesteś, ale, niestety, nie unikat“. — Zlekceważył moją niską, zjadliwą uwagę i ciągnie dalej z odcieniem smutku: „nic ze mnie nie wyrośnie; będę ulicznikiem i bandytą“. — „Iii, kto ci to powiedział?“ — „Dziewczyna: przeze mnie trzy dziewczyny już odeszły; ale matka tylko jednej żałuje, bo dobrze gotowała: ją czarna krew zalała“. — „Przez ciebie?“ — „Mhm. Niech pan patrzy: tu wczoraj skaleczyłem się; ale na mnie wszystko osycha, jak na psie, i złego diabli nie wezmą. Czy ładnie tak mówić?“ — „A kto tak mówi?“ — „Mój ojciec wykapany; prawda, że mam ładne oczy?“ — „Nie wiem: nie jestem okulistą“. — „Wszystkie ciocie mówią... i będę łamał życie“. — „Nie rozumiem“. — „Ja też nie rozumiem. Ale ja w każdy kąt wlezę, na dach też: to cud, że jeszcze się nie zabiłem, ja wszystko wiem; a pan doktór, ty też wszystko wiesz?“ — „Nie, ja bardzo mało wiem, choć też z niejednego pieca wódkę piłem“. — „I ja piłem wódkę, ale szczypie i trzeba się przyzwyczaić, piwo gorzkie; ale mężczyzna musi się przyzwyczaić. Ja jestem człowiek?“ — „No tak: człowiek, istota nieznana“. — „Ja wiem, która jest prawa ręka (nieładnie lewą rękę poda-