Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/981

Ta strona została przepisana.

W glidzie stoję jak ta skała,
W glidzie stoję niby mur,
Aż tu kula leci ostra,
Mocno wali w szereg mój.

Gdy mnie z glidu wyrzuciła,
Do szpitala biorą mnie;
Piszcie list do mojej panny,
Że już ze mną bardzo źle.

Jedna ręka przetrącona,
Druga ręka ucięta.
Przyjdź, ma miła, popatrz sama,
Jaka wojna przeklęta.

Ja na ciebie nie popatrzę,
Ja już nie chcę ciebie znać,
Wziąłeś mi zielony wianek,
I poszedłeś wojować.

Żołnierska pieśń Szwejka rozbrzmiewała przy odgłosie strzelaniny, a śpiewak dodawał coraz nowe strofy, aż doszedł wreszcie do słów rannego żołnierza, który odpowiada dziewczynie, że mogła nie chodzić za żołnierzami do koszar i nie figlować z nimi. Wreszcie umilkł. W pobliżu ktoś narzekał i jęczał.
Szwejk poszedł za głosem narzekającego i za magazynem znalazł młodziutkiego żołnierza, który leżąc na brzuchu i podpierając się rękami czołgał się w stronę Szwejka. W nogawkach spodni miał ranny żołnierz pełno zakrzepłej krwi. Jęcząc, posuwał się z wielkim trudem, jak kot z przetrąconym krzyżem. Ujrzawszy Szwejka złożył ręce i odezwał się błagalnie:
— Proszę pana, niech pan mnie poratuje! Na rany boskie, niech mnie pan ratuje!
— A co ci to, chłopysiu, zrobili? — zapytał Szwejk, podchodząc do rannego. Przekonał się niebawem, że żołnierz ma przestrzelone obie łydki.