Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/154

Ta strona została skorygowana.

haftowana chusteczka i wachlarz z kości słoniowej wyglądały jej z kieszeni bluzki, a różowy szal szyfonowy zwisał jej z ramion. Wschodnia bransoletka zdobiła prawy przegub jej ręki, a w ramionach huśtała nabijane srebrem siodło meksykańskie, takie właśnie, jakie znakomicie może się przydać na równinach meksykańskich, lecz nigdy nie może być użyte do jazdy w szanującej się okolicy, w której leżał Zakład św. Urszuli.
— Niech żyje opiekun! — krzyknęła, wleciawszy na dziewczęta. — Złoty chłop, cudowny, fajny! Widziałyście kiedy takie zwarjowane siodło?
Rzuciła siodło na krzesło, z różowego szala zrobiła uzdę, „wsiadła“ na konia i „ruszyła“.
— Wio! Hetta! Z drogi!
Henrjetta cofnęła się, bojąc się, żeby jej Kid nie kopnęła, podczas gdy Inka porwała różową sukienkę i usunęła ją z drogi rozhukanej amazonki. Aż piszczały z uciechy, nie wyjmując płaczliwej Henrjetty.
— Widzisz teraz sama! — rzekła Inka, przerywając zabawę. — Zupełnie łatwo śmiać się, jeśli tylko człowiek nie broni się śmiechowi. Kid bynajmniej nie jest śmieszna, ani komiczna. Jest poprostu tak narwana, jak tylko być może.