Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/229

Ta strona została skorygowana.

Po namyśle znalazł wreszcie odpowiednie słowo. — Pan Weatherby wierzy, że wszystko zależy od szczęścia. Jeśli przypadkiem ma się przyjaciół, którzy po wyjściu z więzienia szukają miejsca, należy je im dać. Mieliśmy tu złodzieja bydła, który pasł krowy, a morderca był dozorcą przy orchidejach.
— To komiczne! — wykrzyknęła Inka. — Macie go tu jeszcze? Bardzo chciałabym raz zobaczyć mordercę.
— Opuścił nas niedawno temu. Nie czuł się tu dobrze.
— Jak długo pracuje pan u pana Weatherby? — zapytała.
— Sporo już lat — i zawsze pracowałem ciężko! — dodał z miną nieco wyzywającą.
— Przypuszczam, że ocenia pana jak należy?
— Tak, myślę, że naogół — tak.
Wytrząsnął popiół z fajki i wstał.
— A teraz — zaproponował — chce panienka, żebym jej pokazał włoskie ogrody?
— O, tak! — rzekła Inka. — O ile pan jest pewny, że pan Weatherby nie będzie o to zły.
— Jestem głównym ogrodnikiem. Mogę tu robić, co mi się podoba.