Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/56

Ta strona została przepisana.

chał prawie na ramionach go unosili, gdy pędzony wąską miedzą jechał prawem kołem przeszło pół metra wyżej niż lewem. W tem poprzez zlane potem powieki ujrzeli zdala „czwartacy”, że ich chwilowi zwycięzcy hamują gwałtownie, zaś wózek ugrzązł w olszynie nad urwiskiem. Dwójki łącznościowe mozoliły się jeszcze, rozwijając przewód, nie było wiadomo, co dalej.
Ta pierwsza rozmowa telefoniczna była najtrudniejsza. Ręce drżały, wskutek początkowego zdenerwowania, brak było podziału pracy i przy telefonie majstrowało „kucharzy sześć“. A rozkaz okazał się krótki: urwiskiem wdół.
Ciarki przeszły pochylonych nad urwiskiem: było tego, prawie pionowej ściany, 13 do 15 metrów, a w dole kamieniska, wykroty, wyrwy. Lecz mus, to zawsze dobry majster: zapędził ich wnet do roboty.
Na szczęście lin i żerdzi było dosyć. „Ósmacy“ zrobili prostą dźwignię: pięciu z nich przywarowało u końca belki, wspartej o głaz nad urwiskiem, a u drugiego końca uwieszony był na linie wózek; silnego Michała posłali nadół by, popuszczając liny, ciężar na siebie przyjmował. Ale źle to wyliczyli, jak się potem okazało.
Zaś wychowankowie Huberta poszli na sztukę