Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/65

Ta strona została przepisana.

— No, to już dobrze…
Nie doczekali nawet zniknięcia obu postaci — i skokami dopadli namiotów. Wsunęli się pod płótno i skostniali zaczęli szukać poomacku. Namacawszy jakieś tkaniny, zaczęli jeden drugiemu trzeć ciało do sucha i do gorącości.
Gdy nieco oprzytomnieli, Tarzan wyskoczył przed namiot, rozejrzał się i zerwał z pnia sosny umocowany tam znak zastępu „Żubrów”, pamiątkową metalową tarczę z żubrem, przechowywaną w „ósemce” z pokolenia w pokolenie. Był to cel ich wyprawy, cenna zdobycz. Pod sercem rozszedł się przyjem ny żar zwycięstwa: niedługo między ósemką a czwórką była gra nierozstrzygnięta. Od siódmej do dziesiątej — trzy godziny. A jutro, wyobrażam sobie ich miny, gdy im pokażemy „żubra” — szeptał w ucho towarzyszowi.
Wyszukali w plecakach jakieś spodnie, swetry. Naciągnęli je na siebie i ukrywszy zdobycz za pazuchę, wysunęli się z namiotów. Skusiło ich, by podkraść się ku ognisku.
Dopiero tu zdali sobie sprawę, jak byli dotąd nieostrożni. Ognisko było tuż, o kilkadziesiąt kroków. Nawet dopiero teraz spostrzegli, że wokół ognia siedziała nie tylko „ósemka”, lecz i jakieś harcerki.