Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.
O TEM, CO JEST W NAS DOBREGO.

Pewien staruszek francuz, zupełnie zresztą zanglizowany, z którym spotykałem się często w czasach, kiedy zajmowałem się jeszcze dziennikarstwem, miał swoją specjalną teorję co do przyszłego życia ludzi. Był żywy, mały człowiek z błyszczącemi oczkami. Nie wyobrażał on sobie raju, jako krainy lotosu; twierdził przeciwnie, iż niebo budujemy sobie z cegiełek naszych własnych pragnień. Starożytny rudobrody norman widział tam nieprzyjaciela, z którym może walczyć i kubek, który może osuszyć. Artyście grekowi raj przedstawiał się, jako gaj, zamieszkały przez żywe posągi; czerwonoskóry indjanin — pełne dzikiego zwierza puszcze; turek — wyobraża sobie, jako harem; żyd — jako nową Jerozolimę, wybrukowaną złotem; reszta ludzi — to, co dozwala im widzieć wyobraźnia, zgodnie z upodobaniami.
Za moich dziecinnych lat niebo, opisywane przez otaczających mię ludzi, wydawało mi się czemś okropnem, okropniejszem chyba od wszystkiego na świecie. Mówiono mi, że jeżeli będę posłusznym chłopcem, nie będę targał włosów, ani