Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

Rzecz godna uwagi, że im wyżej podnosimy się w świecie, tem niżej mieszkamy. W chambres garnies biedny student mieszka na górze, bogaty komiwojażer zaś — na dole. Zaczynacie od strychu i przebijacie się przez życie do pierwszego piętra.
Mnóstwo wielkich ludzi pomarło na strychach. Strych, powiada słownik, jest to „miejsce, w którem składa się rupiecie“, to też świat wyprawia tam niejednokrotnie znaczną część swego rupiecia. Myśliciele, poeci, artyści, ludzie nauki i wynalazcy, ludzie o ognistych oczach i gorących sercach, wypowiadający niepożądane prawdy, wszystko to są rupiecie, które świat usuwa na strychy. Haydn wychował się na strychu, a Chatertone umarł tam z głodu. Addisson i Goldsmith pisali na strychach. Farathey i de Kwinsey byli z niemi dokładnie obznajomieni. Jac Johnson wesoło lokował się na strychach i sypiał tam twardo — czasem zbyt twardo — — na drewnianych pryczach, jak wytrawny, nawykły do niewygód, niedbający o siebie żołnierz.
Dickens spędził na nich całą młodość, a Morland starość — niestety! przedwczesną starość pijaka! Hans Andersen, król bajek, snuł cudne swe marzenia pod spadzistymi dachami poddaszy. Biedny Collins o dzikiem, upartem sercu, nieraz składał głowę na chwiejących stołach pod strychem. Niewymagający Benjamin Franklin, Suwadge, narwany chłopak, który bywał w wielkim kłopocie, gdy musiał spać na miększem posłaniu, aniżeli scho-